Od miesiąca w Internecie wrze od plotek, na temat domniemanej
porażki finansowej i artystycznej BvS. Wszystko zaczęło się od informacji, jakoby film podczas pokazów testowych miał zebrać fatalne recenzje, co miało
wystraszyć włodarzy Warner Bros do tego stopnia, że kolejne filmy z DC Extended
Univers miały nie powstać. Kiedy w USA rozpoczęły się pokazy przedpremierowe, recenzenci nie zostawili na BvS suchej nitki. Z drugiej strony opinie widzów na
portalach społecznościowych były z goła odmienne. Jest to osobliwa sytuacja. Należy
zadać sobie pytanie: ”co się dzieje?". W poniższym artykule, który traktuje jako
manifest, nie mam zamiaru rozpływać się nad teoriami spiskowymi, jakoby lobbyści
Disneya mieli namawiać, czy wręcz opłacać recenzentów żeby ci z całych sił
szkalowali BvS w mediach. Z recenzji,
które przeczytałem, argumentów, które można w nich znaleźć wnioskuję, jednak że psychofanboye Marvela starają się zdominować dyskurs, by ostatecznie pogrążyć
wyczekiwane przez obywateli Świata dzieło.
POWAGA
Głównym i najczęściej powielanym zarzutem wobec filmu jest
oskarżenie o totalną powagę obrazu. Nie
znajdziesz Drogi Czytelniku recenzji, w której nie znalazłoby się oskarżenie o
podniosłość najnowszego filmu Zacka Snydera. Ma to być równoznaczne z tym, iż
seans BvS nie jest rozrywką. Nie spotkałem się , jednak z informacjami o
zbiorowej histerii w salach kinowych. Nie odszukałem też filmów z płaczącymi
dziećmi wychodzącymi z kina. O co więc chodzi? Wydaje mi się, że BvS swoją mocą
i niewyobrażalnym potencjałem zagraża statusowi quo zdefiniowanemu przez filmy
z MCU. No bo, czy którykolwiek z filmów Marvela jest pomnikowy? Czy
którykolwiek z członków Avengers ma osobowość? Czy Widziałeś Tonyego Starka
zataczającego się w korytarzach Stark Industries, ziejącego etanolem, żałosny
cień człowieka, którym niegdyś był? Czy znasz Thora mierzącego się z własną
boskością w obliczu miłości do gatunku ludzkiego? Poznałeś ranne od utraty
jedynego przyjaciela serce Największego Amerykańskiego Patrioty? Nie. Wszystko, co dało Ci MCU to rozczulanie się nad sobą. Rzewne smuty i żarty dla uczniów
szkoły podstawowej. Ja też się na to godziłem, jednak nigdy nie uwierzyłem, że
dynamiczna rozrywka w stylu Avengers, czy Guardians of the Galaxy jest
wszystkim, co filmy inspirowane komiksem mają nam do zaoferowania. Czy
krytykując Men of Steel zastanowiłeś się przez chwilę, co stało by się gdyby nie
2,5 godzinne ramy obrazu, narzucane przez amerykański przemysł filmowy? Czy
mógłbyś mieć do czynienia z filmem, który walczyłby o Oscara z innymi
dramatami?
Rozważmy przypadek Kosogłosa. Jest to najbardziej frapujący
blockbuster od lat. W obu filmach, składających się na finał tej wątpliwie
wartościowej artystycznie produkcji, nie zobaczysz wielu wybuchów, czy
strzelanin. Na pewno nie natkniesz się na choćby jeden żart. W ogóle uśmiech
jest tu zakazany. Majestat tego obrazu nie jest jednak oparty o smutne
rozważania nad własną beznadziejnością. Te obrazy swój sukces zawdzięczają
dylematom bohaterów. To one stają się motorem akcji. To one kształtują
charaktery postaci w obliczu sytuacji bez prostego rozwiązania. Czy nie takie
dylematy czekają Brucea Waynea i Clarka Kenta? Z zapowiedzi wynika, że tak.
Pomijając liczne zapowiedzi, z których nie trudno było
wywnioskować w jakim tonie będzie utrzymany film. Odkładając na bok poprzednie
produkcje Snydera. Czy naprawdę po raz kolejny chcesz iść do kina na ten sam
film? Czy Age of Ultron nie było dla Amerykanów nauczką? Trochę powagi…
Istotność
Od lat w mainstreamowym kinie amerykańskim obserwujemy
porażające zjawisko. Oto film, będący niegdyś dziełem sztuki, stał się niczym
więcej jak produktem. Trzeba go sprzedać jak największej ilości ludzi, za jak
najwyższą cenę. Jak to osiągnąć? Kapitalistyczna maszyna już dawno znalazła
odpowiedź na to pytanie. Chodzi oczywiście o reklamę. Nakręć zwiastun, podczas
seansu którego ludzie będą mieć wypieki na twarzy. Dobierz tytuł, który
przyciągnie widzów do kina. Zatrudnij aktorów będących uznaną marką. A co z
filmem? A **** z filmem i tak sequel zarobi więcej. Wychodzisz znów
wkurzony z kina, że nie tak miało to wyglądać, że przecież taki dobry zwiastun, że film miał 80% pozytywnych recenzji na
rottenie. Czy ludzie naprawdę tak mało oczekują od filmów? Nie tylko ty
wyszedłeś zawiedziony z kina. Pomimo tego, kiedy tylko zobaczysz zapowiedź
kolejnego „spektakularnego” filmu, znów nabijasz się na te same haczyki. Wiem,
byłem tam. Dlaczego BvS jest taki ważny? Dlatego, że może wszystko zmienić.
Kiedy usłyszałem, że Zack Snyder planuje film, w którym dojdzie do pojedynku
Batmana z eSem, roześmiałem się. Nie wierzyłem, że coś takiego można nakręcić.
Wtedy zobaczyłem sekwencje walki Zoda z Supermanem i wiedziałem, że dziś można
nakręcić nawet Dragon Balla. Potem dowiedziałem się, że nowym Brucem Waynem
został Ben Affleck. Cóż… mogło być gorzej, przynajmniej czyta komiksy. Jest też
smutny, a przecież nie ma smutniejszego od Brucea Waynea. Kiedy rok później zobaczyłem
efekty zakwaterowania Afflecka na siłowni, wiedziałem że to się uda. Potem
przyszedł mord w oczach Waynea będącego w Metropolis podczas wspomnianej już
bitwy Kryptończyków.
Czy ktokolwiek kto czyta komiksy od stajni DC comics nie
chciałby zobaczyć Gacka z pianą na ustach, który ze wzrokiem socjopaty morduje swoich przeciwników? Ja bym chciał, ale nie zobaczę bo się nie sprzeda.
Zadowolę się, jednak aurą mroku i powagi
wokół Syna Gotham. BvS ma szansę zmienić zastany w Hollywood porządek.
Brutalnie zbrukać dobre imię PG-13. Zadać kłam spekulantom. Szanse są tym
większe, że już w poniedziałek możemy być świadkami przedziwnej sytuacji. Kiedy
piszę ten tekst, znane są już wstępne wyniki z czwartkowych i piątkowych
pokazów. Jeśli się sprawdzą, BvS ma szansę na czwarte otwarcie w historii.
Jasne, że wygrać pierwszy weekend to jedno, zaś zdominować box office do czasu
premiery Civil War to drugie. Wszyscy zakładają, że tak się nie stanie. BvS ma
zaliczyć dobry premierowy weekend, po czym sponiewierany przez krytykę popadnie
w zapomnienie. Stanie się przykładem zbrodniarza, który chciał dawać widzom do
myślenia. Czy naprawdę musisz się śmiać w kinie, by wyjść z niego szczęśliwym?
Sprężenie zwrotne
Wszystko w rękach widzów. Jeśli stanie się to, czego wszyscy
się spodziewają, kolejnej szansy może już nie być. Nie wieżę w to, że Deadpool
coś zmienił. Deadpool donikąd nie prowadzi. To jednorazowy wystrzał
spowodowany hypem na jedną, jedyną postać. Deadpool nie może stanowić bazy pod liczne spin-offy, choć Marvel wciska go w każdy komiks. Deadpool nie oferuje nic poza
wulgarnym humorem. To żadna zmiana. Zmianą było to, że ten film zarobił dużo
pieniędzy. To przecież przemysł, zmieniają się liczby, nie treści.
Prawdopodobnie moje nadzieje na sukces BvS są naiwne i
mało wiarygodne. Film jest słaby, dominuje go nuda, pompatyczny wydźwięk, a
decyzje obsadowe ostatecznie go pogrzebią. Jednak do sali kinowej, wejdę spokojny
bo ufam Snyderowi i firmie Braci Warner. Nie jestem też Amerykaninem i do kina
chodzę na film. Szczerze mówiąc wszystko, co jest zarzucane tej produkcji tylko
utwierdza mnie w przekonaniu, że mi ten obraz się spodoba. Pozostaje mieć
tylko nadzieję, że wkrótce czekają nas zmiany na lepsze.
Mateusz Kosiński
No i nie udało się.
OdpowiedzUsuń